sobota, 20 sierpnia 2016

nine

Kilka miesięcy później.



Wojciechu..
Tęsknił za rodzinnym domem, za kochającą mamę, za ciszą i spokojem. 
Na hamaku obok wylegiwała się jego żona, która zagłębiona w lekturze nie zwracała na niego uwagi. Po wielu tygodniach od tego niepotrzebnego zdarzenia mógł śmiało powiedzieć, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. 
Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy uświadomił sobie, że do pełni szczęścia brakuje mu tylko córki.
Nie syna, tylko małej córeczki, podobnej do jego żony.
-O czym myślisz? 
-O tym, jakie mam wspaniałe życie, mamo.


Spacerowali ulicami Andrychowa trzymając się za ręce. Rozmawiali, żartowali jakby zdarzenia z przeszłości nie miały miejsca,
Siedzieli w małej kawiarni jedząc wyśmienite lody waniliowe polane karmelem. Od czasu do czasu do stolika podchodziły młode dziewczyny, które prosiły o autograf albo zdjęcie.
-Julka, lubisz Bełchatów?
-Lubiłam, to znaczy.. Miasto jak miasto, mamy tam znajomych. Ty grasz, ja teraz też miałam pracę. Dlaczego pytasz?
-Mam propozycję gry w innym klubie. Co powiesz jeśli wyjedziemy do słonecznej Italii albo do mroźnej Rasiji na dwa sezony? Oderwiemy się od rodziny, znajomych. Zaczniemy wszytko od nowa, tak jak powinno być. Będziemy chodzić na randki do kina, na kolację. Zapomnimy o tym sprzed miesięcy.
-Jesteś pewny? Wojtek to twoja kariera, twoje decyzję. Gdzie ty tam i ja. Rozmawiałeś z zarządem? Co oni na to.
-Skończył mi się kontrakt, wszytko zależy od nas. Jesteśmy młodzi, wszytko przed nami. Włochy czy Rosja?
-Zdecydowanie Włochy.


Julio..
Zdecydowaliście wspólnie.
W bełchatowskim mieszkaniu, ostatniego wieczoru w Polsce pożegnaliście bliskie osoby i zaczęliście wszytko od nowa.
Uroczy domek na obrzeżach Modeny czekało na nowy nabytej tutejszego klubu.
-Pięknie tu. - powiedziałaś, kiedy staliście na tarasie.
- Chciałbym, żeby za dwa lata w tym ogródku biegała mała blondyneczka z naszymi genami. - usłyszałaś szept tuż nad uchem.  Uśmiechnęłaś się, delikatnie gładząc szorski policzek przyjmującego.
-Nie wiedziałam, że chcesz mieć potomka w wieku 24 lat.
-Wiecznie młody i piękny nie będę, musimy się pospieszyć.



Minął miesiąc od przyjazdu tutaj. Siedzisz przez cały czas sama w domu. Wojtek non stop trenuje, a ty bezczynnie gapisz się w telewizor rozumiejąc co piąte  włoskie słowo. Decydując się na tą wielką zmianę liczyłaś, że między wami w końcu coś drgnie.
Przygotowywałaś kolację, kiedy zza pleców wysunął się piękny bukiet czerwonych róż. Odwróciłaś się instynktownie napotykając czarujący uśmiech swojego męża.
-Z jakiej to okazji?
- Bez okazji. Dla najpiękniejszej, najcudowniejszej kobiety na tej planecie.
-Coś się stało? Kim jesteś i co zrobiłeś z Wojtkiem.
-Przepraszam kochanie. Za wszystko. Za to, że nie chodziliśmy na spacery, ani do kina, ani na imprezy, a przecież obiecałem.
Uniosłaś głowę i stając na palcach musnęłaś delikatnie jego usta. Na odpowiedz nie musiałaś długo czekać. Silne ramiona usadowiły Cię na kuchennym blacie, a malinowe usta całowami bez opamiętania Twoją szyję.
  - Wojtek.
-Hm?
- Chodź do sypialni.



~*~
Miałam dużo pomysłów na ten rozdział. Usuwałam wszystko i na nowo pisałam od początku.
W końcu usiadłam i napisałam.
Rozdział trochę haotyczny, duży przeskok w czasie, ale mi się podoba.
Zdajecie sobie sprawę, że za chwilę koniec wakacji?

Buziaki, Mgix


To chyba koniec tego opowiadania.



sobota, 23 lipca 2016

eight



Julio..
-Czemu Wojtek sam nie przyszedł? Jeśli wiesz gdzie jestem to mu mogłeś powiedzieć.
-On nic nie wie. Julka, posłuchaj mnie. To nie on, nie on siedział wtedy w samochodzie.
-Kamil, nie jestem głupia! Jego samochód, napisał mi sms'a, żebym zeszła pod blok, nie kryj go.
-To byłem ja i Oliwia. - jej serce na chwilę się zatrzymało
-Słucham? Żartujesz, prawda?
-Włodi dał mi samochód, żebym po ciebie przyjechał. Chciałem ją odwieźć przy okazji, wiesz. Po prostu przyszłaś w nieodpowiednim momencie. - spojrzała nieufnym wzrokiem na twarz siatkarza, oczy wyrażające skruchę normalnie by ją rozczuliły, ale nie tym razem. Przez niego i tą głupią flądrę siedziała bezczynnie u Winiarskich zamiast opiekować się mężem. 
W nienaturalnie zaczerwienionych oczach pojawiły się gorzkie łzy. Nie wiedziała czy były spowodowane bólem, tęsknotą czy jednak był to żal i ubolewanie nad popełnionymi błędami.
Bez słowa wyszła z małego pokoju gościnnego. Nie mówić słowa założyła kozaki i szary płaszcz, po czy wychodząc trzasnęła drzwiami.
Wiedziała gdzie iść. Trzęsła się z zimna, a jej osłabione ciało ledwo szło, ale musiała. Musiała go przeprosić nawet gdyby zaraz potem miała umrzeć. Jeszcze kilka ulic dzieliło ją od niego.
Bała się co zastanie w ich mieszkaniu, może skorzystał z okazji i sprowadził jakieś puste lale, żeby go zadowoliły?
Stop.
Nie ma czym się zadręczać, nawet jeśli tak było, nie obchodziło ją to.
Stanęła przed wejściem do klatki. Jeden głęboki wdech wystarczył, żeby znaleźć resztki siły do wejścia po schodach.
Po kilku stopniach jej oddech był niesamowicie przyspieszony. Nie poddała się, nie mając sił zastukała raz wychudzonymi dłońmi do drzwi.
-Błagam.. Otwórz. - szepnęła osuwając się na chłodną podłogę. Oparła głowę ob drzwi ich mieszkania i czekała.


Wojciechu..
Leżał na sofie i przeglądał instagrama. Pod stolikiem leżały puste puszki po piwie.
Wiedział, że się stoczył.
Miał otworzyć kolejne piwo, kiedy zza drzwi dobiegł go słaby huk. Podniósł się z kanapy i ruszył do drzwi.
-Julka? Julka!
-Wojtek, przepraszam. - usłyszał cichy, zmęczony głos. Pochylił się nad nią, po  czym wniósł ją do ciepłego mieszkania.
-Wojtuś, ja nie wiedziałam..
-Cii, słońce, nic nie mów. To ja przepraszam.

~*~
Miłego dnia :)

poniedziałek, 4 lipca 2016

seven



Julio..
Siedziała na wygodnej sofie z laptopem na kolanach i całą apteką na stoliku. Chciałaś jak najszybciej zejść z głowy Michała i Dagmary. Mimo, że poinformowali ją, że może zostać u nich ile tylko chcę, nie chciała im zawadzać. Zapewne mieli wiele ważniejszych problemów niż ona ze swoimi problemami. 
Telefon nie przestawał wibrować od ciągłych sms'ów i połączeń, których nawet nie odbierała. Musiała to wszystko dokładnie przemyśleć. 
Minęły dwa tygodnie od pamiętnego incydentu, a ona nadal nie miała wystarczająco odwagi, aby odebrać telefon lub odpisać na wiadomość. 
Z opowieści siatkarza dowiedziała się, że dzień po jej urodzinach Wojtek skręcił kostkę dzień , a przez pierwszy tydzień nie rozmawiał nawet z Kłosem.
-Znów o nim myślisz? Zauważyłam, że zamykasz oczy tylko kiedy on nachodzi Cię w głowie.
-Co byś zrobiła na moim miejscu? Gdyby do Michał coś takiego zrobił?
-Nie wiem skarbie, ale na moje szczęście nie mam takiego problemu. 


Wieczorem, kiedy Julia spała w domu Winiarskich pojawił się wysoki brunet. 
-To u was jest Włodarczykowa?
-Kamil.. 
-Słuchaj, nie ma chuja, żeby jej u was nie było. Byłem u wszystkich u których może być, Kłos, jej rodzina, nawet kuźwa u Anity we Wrocławiu byłem.
-Wejdź, ale na razie Julka śpi, ma anginę, daj jej odpocząć.

Przebudziła się zalana potem. Coraz częściej miewała koszmary. Tym razem oni nad przepaścią na przeciwko siebie. Otarła czoło wierzchem dłoni i spróbowała wstać. 
W kuchni spotkała uśmiechniętą Dagmarę, Olka, który odrabiał lekcje i pomagającego mu Michała.
-Cześć Julcia. - zza pleców dobiegł ją ciepły głos Kamila.
-Nie broń go. Nie tłumacz się za niego. Nie miał odwagi przyjść tu samemu?
-Julka.. Chodź. - dłoń siatkarza nieznacznie zacisnęła się na jej barku, żeby po chwili jej drobne ciało znalazło się w ramionach przyjaciela. - Nie wiń go, to wszystko moja wina.



Wojciechu... 
Minęły dopiero dwa tygodnie, a on pomału bez niej przestawał funkcjonować. Czy to normalne, że według niego nic nieznacząca osoba potrafi tak zamotać jego życie?
Siedział przed telewizorem i oglądał mecz swoich przyjaciół, cholera tyle by dał, żeby w tym momencie znaleźć się na siatkarskim parkiecie i zaatakować idealnie wystawioną piłkę.
Późnym wieczorem, kiedy Wojtek siedział w jej ulubionym fotelu do mieszkania weszła wysoka brunetka, dzięki której znajdował się w tak beznadziejnej sytuacji.
-Wyjdź stąd. - dziewczyna stanęła wpół kroku nie wiedząc co zrobić.
-Wojtek, przysłał mnie Kamil.. Chciał, żebym sprawdziła..
-Spierdalaj!


Dźwięk budzika był bardziej irytujący tego dnia, niż wczoraj. Brak osoby obok dołował. Nie miał do kogo się odezwać, na kogo spojrzeć.
Kulejąc wszedł do łazienki. Spojrzał w lusterko i zaśmiał się głośno.
-Życiowy przegryw z ciebie, Włodarczyk.



~*~
Nie będę nic mówić na temat tego przestoju.
Zawaliłam.


niedziela, 12 czerwca 2016

six




Wojciechu...
Wrócił w środku nocy zalany w trupa potykając się o własne nogi. Otwierając drzwi do sypialni miał nadzieję, że spotka tam Julię. Jak bardzo się mylił. Zamiast jej odnalazł przy komodzie ich wspólne zdjęcie, zrobione w dniu ślubu, które było całe potłuczone. Jej ubrania walały się wszędzie. Drzwi szafy były na oścież otwarte jakby do mieszkania wszedł złodziej i szukał cennych rzeczy. 
Nie zwrócił nawet na to uwagi, był zbyt zrozpaczony, żeby się przejmować możliwością włamania. Miał w dupie czy zginęły jego nagrody, czy ubrania, chciał z powrotem zobaczyć swoją żonę, która jak na razie go zostawiła. Nawet nie wie gdzie mogła pójść.
A było tak pięknie.
-Halo? - odezwał się zaspany głos po kilku sygnałach.
-Kuba, bracie, życie mi się pierdoli. Julka myśli, że ją zdradziłem, i jeszcze mi ktoś zapierdolił samochód, chyba.
-Piłeś? Wojtek idź spać, jutro pogadamy.
 

Dźwięk budzika był jeszcze bardziej wkurzający niż zazwyczaj. Nie pamiętając zdarzeń wczorajszego wieczoru Wojtek odwrócił się, aby przywitać Julkę. Raptownie złapał się za głowę nie wiedząc co jest spowodowane takim bólem. Chwycił telefon z zamiarem sprawdzenia instagrama i snapchata, kiedy na ekranie pojawiło się zdjęcie Karola wraz z bardzo irytującym dzwonkiem informującym o przychodzącym połączeniu.
-Czego?
-Cześć Karol. Miło mi Cię słyszeć. Oh siema Włodi Ciebie też!- odpowiada środkowy.- Stary czego się rzucasz?! Przyjadę po ciebie za pół godziny, wytłumaczę Ci później.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, kiedy zdarzenia z wczorajszego wieczoru zaczęły napływać do pulsującej głowy.
-Co ja najlepszego zrobiłem. - mruknął sam do siebie.
 Podczas mycia zębów zadzwonił dzwonek. Leniwie wypłukał usta i ruszył w kierunku drzwi.
-Włodarczyk, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że przegiąłeś?
-Tak, mamo..


Na treningu nie wychodziło mu nic, dosłownie. Przyjęcie w trybuny, zagrywki w siatkę. Żeby tego było mało podczas dodatkowych okrążeń boiska źle stanął.
-Kurna jego mać!
Pod bandy zbiegł się cały zespół i sztab. Ból w kostce był nie do wytrzymania, a po hali roznosiły się najróżniejsze przekleństwa.
Przez głowę młodego siatkarza przemknęła tylko jedna myśl.
-Jestem cholernym nieudacznikiem.

Julio..
Po policzkach leniwie spływały łzy. Spazmy szlochu rozdzierały uliczny gwar. Nie wiedziała gdzie zmierza. Czy ufała komuś aż tak, żeby wyżalić się z tego co ją spotkało? Mijała przechodniów, którzy nawet nie zwracali na nią uwagi. Zmarznięta do szpiku kości zatrzymała się przed małym domkiem, który był malowniczo ozdobiony świątecznymi lampkami.
Delikatnie zastukała bladą ręką w dębowe drzwi. Po chwili drzwi się uchyliły ukazując szczupłą kobietę.
-Cześć Dagmara.  Mogłabym u was przenocować? - jej głos się załamał i znów zaczęła płakać.
Cała rozdygotana weszła do ciepłego domu gdzie roznosił się zapach ciepłej czekolady i pomarańczy.
-Cała przemarzłaś zdejmij płaszcz, a ja pójdę po jakiś sweter i koc.

Siedziała szczelnie owinięta grubym kocem z kubkiem gorącej herbaty i opowiadała całą historię małżeństwie.
-Przepraszam. Przepraszam, że przyszłam akurat do was.
-Nie masz za co przepraszać, bardzo dobrze, że przyszłaś i dłużej nie włóczyłaś się po mieście. Możesz u nas zostać ile tylko chcesz, a Wojtek dostanie ode mnie porządne lanie.


Obudziła się kiedy siatkarz jadł śniadanie. Uśmiechnęła się niewidocznie, aby bez słów podziękować, że jej wczoraj Ci pomogli.
-Michał, mógłbyś nie mówić dla Wojtka, że jestem u was? Chcę to wszystko na spokojnie przemyśleć. - jej zachrypnięty głos był ledwo słyszalny dla siedzącego niedaleko siatkarza.
-Przeziębiłaś się. Chodź dam Ci coś ciepłego.
Wchodząc po schodach zauważyła na ścianach zdjęcia drużyn w których był siatkarz, a także zdjęcia ze znajomymi i rodziną. Będąc na szczycie schodów jej serce pękło na pół. Fotografia czwórki ludzi. Uśmiechnięci i szczęśliwi po zdobyciu Mistrza Polski w 2014 roku. Michał, Dagmara oraz ona uśmiechnięta od ucha do ucha ze złotym medalem na szyi i on udający zakochanego przytulający ją czule.
Dlaczego kiedy ona się w nim zakochała jak małolata on znalazł sobie pocieszenie w ramionach innej?



~*~

Dramat. 
Tragedia.
Przygotowani do wakacji?
Do następnego, Mgix. 

środa, 1 czerwca 2016

five

Hejka, misie!


Julio..
14 stycznia
Budzi Cię poranne słońce wpadające przez nie do końca zaciągnięte żaluzje. W powietrzu unosi się mocny zapach kawy. 
Przeciągasz się i spoglądasz na drugą stronę łóżka.
-Wojtek?
Łapiesz swój telefon, chcąc sprawdzić która jest godzina.
6.52
Wychodzisz z pokoju kierując się do kuchni. Na blacie stoi niedopita kawa, i okruszki chleba.
Zaparzasz kawę i spokojnie wychodzisz na balkon. Obserwujesz ludzi, który spacerują z psami, a także tych który spieszą się do pracy. Lubisz Bełchatów. Małe miasto gdzie prawie wszyscy się znają.
-Julcia! Uciekaj do domu, bo zmarzniesz! - słyszysz krzyk z balkonu obok. Wasza sąsiadka mimo, że jest strasznie upierdliwa to darzycie ją sympatią.
-Dzień dobry, pani Zosiu. Panią również dobrze widzieć. - odpowiadasz przyjaźnie. - Już idę, niech pani tak na mnie srogo nie patrzy!
-Niech no tylko Wojtuś się o tym dowie. Kto by pomyślał wychodzić w piżamie w środku zimy!
Ostatni raz uśmiechasz się do sąsiadki i wchodzisz do ciepłego pomieszczenia.
Spoglądasz na mały stolik przy kanapie, gdzie leżą róże. Czerwone, wręcz bordowe róże takie jakie dostałaś od Wojtka na pierwszej randce.
Obok znajdujesz kartkę z twojego notatnika, która jest złożona na pół.

Wszystkiego najlepszego, kochanie! 
Zabieram Cię na kolację, do zobaczenia o osiemnastej.
                                                              Wojtek




Siedziałaś na miękkim fotelu czekając aż kosmetyczka zawoła twoje imię. Już dawno planowałaś wybrać się na zrobienie paznokci, a urodziny były idealnym momentem, żeby wyjść z domu i spełnić to postanowienie.
W ciągu godziny, gdy siedziałaś na fotelu przed kosmetyczką dostałaś ponad 20 smsów z życzeniami, co chwilę przychodziły powiadomienia z portali społecznościowych, oraz telefony od znajomych i rodziny. Po cichu liczyłaś na telefon od męża ale nie doczekałaś się, najwyraźniej ma trening.
Wracając wstąpiłaś do sklepu, żeby kupić potrzebne produkty na najbliższe dni.

Do: Wojtek
Masz zamiar wrócić dziś do domu?

Nie dostałaś odpowiedzi.
-Cholera. - powiedziałaś, kiedy siódmy raz z rzędu próbowałaś się dodzwonić do chłopaka. - Spokojnie, przecież mamy się widzieć o osiemnastej. Nic się nie stało. Może rozładował mu się telefon.
Lekko zestresowana ruszyłaś do łazienki, żeby się przygotować.
Kiedy szukałaś butów usłyszałaś dźwięk wiadomości. Szybko chwyciłaś telefon odczytując na głos treść smsa od Wojtka.
- Już jadę, jak możesz to zejdź na dół za 10 minut.
Narzuciłaś szary płaszcz na ramiona i z dużą zwinnością zamknęłaś wejściowe drzwi.
Zauważyłaś podjeżdżający czarny samochód na znanych Ci bardzo dobrze numerach. Już chwytałaś za klamkę drzwi od strony pasażera, gdy za przyciemnioną szybą zobaczyłaś piękną szatynkę. Co więcej zachłannie całującą się z Twoim mężem.
Bez słowa odbiegłaś od samochodu, a później ruszyłaś w stronę centrum. Po policzkach spływały łzy. Teraz przynajmniej wiesz, dlaczego nie odbierał telefonu. Pieprzony dupek, ale czego się spodziewałaś? Że będzie czekał, aż pozwolisz mu zdjąć bieliznę?



Wojciechu..
-Włodi!
-Kamil, gdzie jest Julka?
-No właśnie, stary nie wiem o co chodziło. Podjechałem po nią i przy okazji podwiozłem Oliwkę i zobaczyliśmy Julkę. Chciałem się pożegnać, bo mam za dwa dni mecz i się nie spotkamy przez tydzień więc ją pocałowałem. A twoja żonka w tym czasie uciekła. Nie wiem co jej odwaliło.
-Jej? Jej coś odwaliło? Kamil kurwa mać. Julka dostała smsa ode mnie, żeby zeszła, podjechało moje auto, pewnie pomyślała, że to ja się z jakąś lalą całuje, pacanie.
-Serio myślisz, że dla tego?
-Spierdalaj lepiej, jak nie chcesz dostać.




Przepraszam, za wszelkiego rodzaju błędu, ale pisałam to w takim pośpiechu, że masakra.
Mimo wszytko, mam nadzieję, że się podoba.


Przy okazji mam zaszczyt zaprosić was na moje drugie opowiadanie!
  

Miłego dnia!




sobota, 28 maja 2016

four

Dzień dobry.


Wojciechu..
24 grudnia.
Wszystko gotowe, oprócz Julii oczywiście.
-Wojtek! Chodź pomożesz mi wybrać sukienkę.
Wchodzisz do sypialni spotykając piękną kobietę, która jest twoją żoną. Przez głowę przeleciała Ci myśl, że jesteś cholernym szczęściarzem. Spoglądasz na trzy sukienki leżące na łóżku.
Pierwsza z lewej. Krwista czerwień.
Stoisz przed niewielkim domkiem i czekasz na dziewczynę.
Czujesz się dziwnie. Wasza pierwsza randka. 
Słyszysz otwierane drzwi. Odwracasz się raptownie i zamierasz.
Spoglądasz na Julię.
Blond włosy, delikatny makijaż.
Czerwona sukienka. 
-Wyglądasz cudownie. - podchodzisz i całujesz ją w policzek. Wręczasz jej bukiet czerwonych róż, zbieg okoliczności. 
Następna sukienka. Prosta, długa, granatowa.
- Dzień dobry, Julka gotowa? - pytasz matkę dziewczyny, kiedy otwiera Ci drzwi.
-Wybiera sukienkę. Musisz troszkę poczekać. 
Mijają minuty, a ona nie schodzi. Lekko się denerwujesz, może zrezygnowała i nie chcę iść na tą kolację z twoją rodziną.
Rozmyślenia przerywa Ci stukot szpilek. Wychodzisz z salonu i podchodzić do schodów.
Spoglądasz na nią. Piękną, nienaganną.
Kremowe szpilki, które właściwie nie są widoczne spod granatowej sukienki.
Jest wspaniała.
Ostatnia. Biała, rozkloszowana, do kolan.
Stoisz z uśmiechem, spoglądając na nią. Pięknie wygląda.
Słyszysz głos urzędnika.
-Jesteście państwo gotowi? - kiwacie głowami, po czy odwracacie się do siebie.
- Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuje w związek małżeński z Julią...
 - Skarbie, załóż jakąkolwiek. W każdej będziesz cudownie wyglądać. - uśmiechasz się delikatnie do Julki.



Julio..
Słyszysz dźwięk dzwonka do drzwi. Szybko podnosisz się z kanapy, aby otworzyć drzwi. Wojtek posyła ci uśmiech, który informuje, że to on je otworzy.
-Dobry wieczór, czy tu mieszkają państwo Włodarczyk?- słyszysz dwa męskie śmiechy.
-Zapraszam do środka.
Witasz się z Kamilem i jego dziewczyną.
Spoglądasz na Wojciecha, który przegląda coś w telefonie. Z szerokim uśmiechem podchodzić i przytulasz bok przyjmującego, a on całuje Cię czule.
- Kurcze, Kamil spójrz jacy oni są idealni. Nie myśleliście nad dzieckiem?
-Jesteśmy młodzi na dzieci przyjdzie czas. - uśmiechnęłaś się delikatnie, kiedy usłyszałaś co powiedział twój mąż.


-Mamo, mamo pierwsza gwiazdka już jest! - mały chłopczyk wbiega do salonu i przytula się do swojej mamy, bratowej Wojtka.
 - Zapraszam do stołu. - uśmiechasz się d  o gości.
Po podzieleniu się opłatkiem zasiadacie do dużego stołu, zastawionego 12 daniami.
Spoglądasz na Kamila i Oliwię, która zaczyna się rumienić pod wpływem dużej ręki na swoim kolanie.
Przenosisz wzrok na brata Wojtka, który wraz z żoną przytula synka.
Następnie patrzysz na swoją przyjaciółkę, która siedzi tuż obok i smsuje pod stołem z chłopakiem o imieniu Oskar.
Wszyscy są tacy weseli, szczęśliwi.
Z zadumy wyrywa Cię głos Jasia, chrześniaka Wojtka.
-Cioociu? Kiedy będą prezenty?
- Za chwilkę, młody.


Stoicie na balkonie.
Po zgrabnych nogach przemyka wiatr. Drobne płatki śniegu spadają na wasze głowy.
-Jest idealnie. - szepczesz. Opierasz delikatnie głowę na torsie siatkarza, a on otula Cię swoimi wielkimi ramionami.





Rozpieszczam was.
Ale to w ramach przeprosin.
Błagam, zmotywuj mnie.
Głupi komentarz.
Mgix.

piątek, 27 maja 2016

three



Hejka.


Julio..

-Nie mamo, nie przyjedziemy na święta. Mamy inne plany. Nie krzycz, proszę Cię. - słyszysz głos siatkarza, kiedy myjesz zęby.
Został tydzień do świąt. Szybko zleciało.
Mimo ujemnych temperatur i daty w kalendarzu śniegu jak nie było, tak nie ma. Lubisz zimę, właściwie nie wiesz dlaczego. Po prostu.
Wychodzisz z łazienki z bosymi stopami i w koszulce z numerem 12 na plecach.
-Cholera Julka, przeziębisz się! Ubierz się i nałóż kapcie.
-Ale mi nie jest zimno, serio!
-Nie chciałaś po dobroci to będzie z przymusu. - przyjmujący przerzuca Cię przez ramię jakbyś była piórkiem.
Kładzie Cię delikatnie na łóżko, żeby za chwilę wisieć nad tobą i bezczelnie się uśmiechać.
Czujesz mokre wargi na swojej szyi.
-Wojtek.. masz trening.
-W dupie mam trening. - jego zimne ręce lądują na biodrach. Gładzi twoją skórę nie zaprzestając pocałunków.
Słyszycie dzwonek do drzwi.
-Kurwa.
-Idź otwórz, może to coś ważnego.
-Julka, cholera jasna!
Śmiejesz się pod nosem spoglądając na opuszczającego pokój siatkarza.
Korzystasz z okazji i się ubierasz.
-Nie pani Zosiu nie mamy kota! - nie wytrzymujesz i zaczynasz się śmiać. - Do widzenia.
- Idź otwórz to pewnie ważne..- przedrzeźnia się siatkarz. -A mogliśmy teraz jęczeć w sypia...
-Wojtek! Proszę Cię.





Wojciechu..

Jedziecie wspólnie ulicami zatłoczonej Łodzi. Zaplanowaliście świąteczne zakupy. Wjeżdżasz do podziemnego parkingu, a następnie trzymając się za ręce udajecie się na ruchome schody, żeby wejść na parter.
-Od czego zaczynamy? - pytasz żonę rozglądając się po szyldach sklepów.
-Najpierw prezenty dla dzieci.
Z wytrwałością chodzisz za Julką nosząc zakupy. Czasami doradzasz co lepiej kupić.
Uświadamiasz sobie, że to pierwsze wasze wspólne święta. Spoglądasz na blondynkę biegającą między półkami i mimowolnie się uśmiechasz.
Odchodzicie od kasy, kiedy słyszysz głos Julii.
-Mógłbyś zanieść zakupy do auta? Muszę jeszcze skoczyć do jednego sklepu.


-Idziemy na kawę? - pytasz żonę.
-I ciastko.
Siedzicie wspólnie w kawiarni. Głośno się śmiejesz, kiedy Julka opowiada Ci jak zbłaźniła się w ostatni dzień szkoły.
-Wiesz Wojtek, chciałabym pójść na studia. -uśmiecha się do ciebie. - Zawsze marzyłam, żeby zostać architektem. Jestem tym człowiekiem, wiesz jeden na milion, który kocha matematykę.
-Wiem skarbie. - całujesz jej dłoń. - Słyszysz te piski? Coś się dzieje? - pytasz, rozglądając się.
-Nie wiem, poczekajmy tutaj.
Po chwili zauważasz, że do budynku weszła dwójka wysokich mężczyzn. Poznajesz ich. Owa dwójka wchodzi do pomieszczenia żegnając się z fankami, a następnie podchodzi do was.
- Cóż za spektakularne wejście, panowie. -śmiejecie się razem z Julką z Karola i Andrzeja.
- Miło was widzieć.

~*~


Straciłam wenę przez jakiś czas,
chyba wyjechała na wakacje.
Ale już jestem i  mam nadzieję, że będę częściej.
Oczywiście, zachęcam do komentowania.
Miłego dnia:*

piątek, 29 kwietnia 2016

two

Witam ponownie.



Wojciechu..
Siedzisz samotnie na hali. Koniec treningu nastał dobre pół godziny temu, ale ty siedzisz i  czekasz.
-Wojtek, spóźnisz się na trening! 
-Już schodzę mamo.
Młody, dobrze zapowiadający się sportowiec. Siatkarz, sam wyraz brzmi dumnie. 
-Kamil czeka na zewnątrz. Pa, synku. 
Wychodzisz na przykryty śniegiem podjazd. Witasz się z przyjacielem i idziecie w stronę miejscowej hali.
Po drodze mijacie wielu znajomych, którzy zapraszają was na imprezę sylwestrową.
Odmawiacie oboje, dobrze wiecie jak spędzicie ostatni dzień w roku. 
-To co panowie dziś zagrywka i przyjęcie. - mówi trener, a właściwie wasz nauczyciel wuefu.
Stajesz na zagrywce, podrzucasz piłkę i lecisz.
Dobrze pamiętasz ten dzień. 31 grudnia. Dzień, w którym pierwszy raz usłyszałeś, że masz duże szanse na zawodową karierę siatkarza.
Byłeś dumny, wszyscy byli z ciebie dumni.
Nagle z zamyślenia wyrwał Cię melodyjny głos Julki.
-Wojtek! Wojtek, mam pracę! Rozumiesz, będę waszym fotografem! - rzuca Ci się na szyję, a ty podnosisz ją i przytulasz.
-Gratuluje, mała. - uśmiechasz się, ale za chwilę czujesz jej słodkie, malinowe usta na swoich. 
Całuje Cię delikatnie, a po chwili na jej policzkach pojawiają się rumieńce.
Spoglądasz na nią i raz jeszcze łączysz wasze usta w pocałunku.
-Poczekaj chwilę, pójdę do szatni po torbę. - szepczesz do jej ust.



Julio..
-Masz ochotę na spacer? - słyszysz głos siatkarza z salonu.
- Wojtek, jest październik, a do tego strasznie wieje. Zachorujesz i nie zagrasz w następnym meczu, a ja nie będę miała komu robić zdjęć. Chcesz tego? - stajesz za sofą i kładziesz dłonie na umięśnionych barkach. Spoglądasz na ekran telewizora.
Klasycznie, siatkówka.
- W sumie, możemy poleniuchować na kanapie oglądając jakąś komedię. Co ty na to? - uśmiechasz się, co siatkarz odbiera jako zgodę.- Pójdę zrobić popcorn.
Kiedy Wojtek wraca z miską ty już siedzisz z brzegu kanapy zawinięta w koc. Nagle czujesz, że jesteś w jego silnych ramionach.
-Włodarczyk, co ty odwalasz.
-Nic, skarbie. Zupełnie nic.
Siedzisz bokiem do ekranu na umięśnionych nogach. Ogromne ręce oplatają twoją talie, a ty nie masz nawet jak się ruszyć. Zrezygnowana opierasz głowę na klatce piersiowej Wojciecha i lekko się uśmiechasz.
Czyżbyś pomału się zakochiwała?
Tak na prawdę, to się nie znacie. Oczywiście ''spotykaliście się'', ale było to na zasadzie bo tak trzeba.
Gdy braliście ślub, nie kochaliście się.
Minęło już pół roku od zawarcie związku małżeńskiego, a wy nigdy się nie przełamaliście i nie współżyliście ze sobą.
Udawaliście przed rodziną, znajomymi, a przede wszystkim przed samym sobą.
Ty robiłaś smaczne obiadki i pocieszałaś go po złym meczu, a on kupował Ci prezenty i całował.
Z boku wyglądaliście na idealną parę, czasami nawet sama nabierałaś się, że naprawdę nią jesteście.
-O czym myślisz? - z zamyślenia wyrwał Cię głos siatkarza.
-O niczym ważnym. - uśmiechasz się u całujesz jego policzek. -Mógłbyś się ogolić.




~*~

I jak się podoba?
Macie jakieś zarzuty do stylu pisania albo do wyglądu bloga?
Śmiało piszcie:)
Miłego dnia.
M.



niedziela, 24 kwietnia 2016

one

Wracam.



~*~
Biała suknia do ziemi, baletki na nogach, bo nigdy nie lubiłaś obcasów. 
To ten dzień.
Od dziś będziesz panią Włodarczyk.


~*~
Czarny, dopasowany garnitur i niestety eleganckie buty. 
Dlaczego nie mogłeś nałożyć asicsów?
To ten dzień.





Julio..
Siedzisz sama w domu, jak zwykle. Na twoim placu lśni złota obrączka, a zaraz pod nią pierścionek zaręczynowy. Kto wymyślił, żeby wychodzić za mąż w wieku 21 lat. Ale nie miałaś nic do gadania.
''Za pół roku ślub, szukaj sukni."
Rodzice zadecydowali za Ciebie. Chciałaś pójść na studia, później znaleźć miłość swojego życia, ale według nich lepszym rozwiązaniem dla ciebie będzie poślubienie dobrze ustawionego syna wspólnika ojca.
Usłyszałaś dźwięk przekręcanego klucza w zamku.
- Cześć, wróciłem!
-Jesteś głodny? Zrobiłam kurczaka.
-Kochana jesteś. - podchodzi i całuje Cię w czoło.
Z grymasem spoglądasz na torbę treningową pozostawioną w przedpokoju. Podnosisz ją i wyjmujesz rzeczy do prania.
-Jak na treningu? Wiesz, pomyślałam sobie, że mogłabym skoczyć do prezesa i zapytać czy nie potrzebny wam fotograf. I tak siedzę ciągle w domu, a tak miałabym jakieś zajęcie.
-Trening jak trening, ale niegłupi pomysł, aparat i kurs masz, więc nic Ci nie zaszkodzi podejść i zapytać. - uśmiecha się szczerze i wraca do jedzenia.


Wojciechu..
Słyszysz budzik. Niechętnie podnosisz się i spoglądasz na śpiącą blondynkę.
Uśmiecha się przez sen.
-Hej mała, wstawaj. - szepczesz do jej ucha.
-Mhm, za pięć minut.
Postanawiasz zrobić niespodziankę swojej żonie. Starając się nie robić zbędnego hałasu wyjmujesz z szafki miskę, w której następnie mieszasz składniki na naleśniki. Spoglądasz na swoją prawą dłoń. Delikatnie się uśmiechasz na wspomnienie ślubu, ale cholera kto żeni się w wieku 23 lat?
Ah, no tak. Syn zależny od woli rodziców.
-Co tak pięknie pachnie? - odwracasz się gwałtownie zaczepiając ręką ob nóż leżący na blacie. Zauważasz krew na posadzce.
-Wojtek! Włóż rękę pod zimną wodę.
Spoglądasz na nią kontem oka. W pośpiechu wyciąga apteczkę, a następnie opatruje zranione miejsce.
- A miało być tak pięknie. - wzdychasz.
- Nadal jest. Ale może już usiądź. Zaparzę kawę.
- Kiedy masz zamiar pójść do Piechockiego? Jak chcesz to Cię podwiozę.
-Jutro Wojtuś.
-Pierwszy raz od ślubu powiedziałaś do mnie w zdrobniale. - zauważasz.


~*~





Przepraszam, cholera przepraszam.
Miało być w 2014 jest w 2016, no cóż.
Ale coś jest. 
Mam nadzieję, że to na górze wam się podoba i ktoś będzie to jeszcze czytał.
Do następnego.
M.

Ps. Komentarze motywują.
Wiecie, nawet głupie ''Hej! Podoba mi się!" bardzo motywuje.
To taki porządny kop w tyłek, który rozkazuje, żeby usiąść i coś napisać.